Głodni i skuszeni ilością pozytywnych opinii decydujemy się na rzekomą Tawernę. Wita nas uśmiechnięta obsługa, od razu informując o długim czasie oczekiwania; na zamówienie przyjdzie nam czekać nawet godzinę. Przymykamy oko, uzbrajamy się w cierpliwość i czekamy. Dania, ku naszej uciesze dostajemy znacznie wcześniej. Dorsz w chrupiącej panierce nawet spory, uwagę jednak przyciągają pieczone ziemniaki z sosem zaziki - porcja porcji nierówna, a i tak mała. Ryba zimna, ale nie poddajemy się. Pierwszy zgrzyt: coś dziwnego wystaje z ziemniaczka, odkładam na bok. Drugi: włos w rybie! Wołamy obsługę. Kelnerka na widok włosa insynuuje, że wygląda jakby spadł! Owszem, ale z czyjejś głowy i od początku tkwił w panierce. Tu zaznaczę, że nie dokończyliśmy porcji, talerze lądują na kuchni (wprawne oko szefowej zajrzy zaraz w nasze uwagi). Kelnerka wraca do stolika, przeprasza i oznajmia, że dostaniemy rabacik. Dodatkowo proponuje deser i kawę, jednak odmawiamy. Prosimy o rachunek. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, ze owszem, dostaliśmy rabat, całe 10%. Ale od ryby! Łącznie przy rachunku za ponad sto złotych dostajemy zniżkę złotych pięciu, gdzie nawet nie dokończylismy kolacji! Przykre, że nie liczy się klient i jego jakże słuszne uwagi, tylko kasa i utarg!
Nie polecam.