Długi czas oczekiwania na posiłek, nikt nie mówi po polsku, nie ma części pozycji w menu, całość leniwa i wesoła, bardziej barowa niż restauracyjna... I tego właśnie oczekiwałem! Na Kubie nigdy nie byłem, ale w Hiszpanii wielokrotnie - i ten bar przypomina mi stołowanie się w Hiszpanii, gdzie nie wszystko jest tak formalne jak w Polsce i klasycznych restauracjach. Jeśli oczekujesz białych obrusów i kelnera w krawacie, patrzącego co chwilę, czy chcesz coś domówić - to miejsce nie jest dla Ciebie. Tutaj z głośników leci kubańska muzyka, czasem po sali szefowa - Kubanka - wyjdzie z kimś porozmawiać i rzuci zaczepnym oczkiem, całość toczy się swoim życiem. Leniwie, wesoło, całość skierowana na rozmową i wspólne przebywanie ze sobą. Co do jedzenia, spróbowaliśmy wielu potraw, najlepsze według mnie mix pierogów kubańskich i łosoś. Kalamary mocno średnie, reszta ok. Niestety trochę drogo, tak więc trzeba się przygotować na wydanie ok 50-60 zł na osobę, ceny trochę zawyżone, ale pewnie za jakiś czas wrócę.