"Amore mio" to w rzeczywistości dwa lokale: restauracja (bliżej Bramy Targowej) i pizzeria. Z restauracji nie skorzystałem, bo przez pół godziny mnie w niej nie zauważono, więc się zawinąłem, uniosłem honorem :) i udałem do pizzerii, jakieś 30 m dalej. I TO BYŁ BŁĄD!!! Byłem tam ok. 13:30, więc niedługo po otwarciu, zajęte może dwa stoliki. Na początek dnia podwójne espresso, a potem aperol spritz. O ile doppio było przeciętne (raczej małe americano), to aperol spritz był ciepławą lurą z pozbawionym gazu i smaku prosecco z kija. Poprosiłem więc o butelkę prosecco, ale okazało się, że NIE MA. Postanowiłem coś zjeść, jednak przeszła mi ochota na wszystko, ponieważ w pobliżu stolik zajmował znajomy właściciela (może współwłaściciela?, może przyjaciela knajpy?), który głośno i bez żadnych zahamowań opowiadał co myśli o swoich znajomych, używając przy tym słów powszechnie uznawanych za obelżywe. Prawdziwy problem jednak polegał na tym, że ani właściciel (siedział 3 m dalej), ani nikt z kiepskiej obsługi na to nie zareagował! W takiej sytuacji uważam, że nie można tej knajpy uznać za rodzinną, a dzieci trzeba trzymać od niej z daleka!