Miałem nie pisać łudząc się, że zaliczane wpadki to pojedyncze sytuacje, ale straciłem cierpliwość. Jako Polak mieszkający od ponad dekady we Włoszech i mąż Sycylijki, wiele razy popełniłem ten sam błąd odwiedzając rodzinne strony, w okolicy restauracji Eatalia. Pseudo elegancja, która urzeknie nowobogackie gusta i...którym wystarczy zapewnienie o „prawdziwej włoskiej restauracji” w której serwowany jest żurek i schabowy.. dosłownie. Pierwsza historia, kiedy odwiedziłem restaurację z żoną kelnerka „sommelierka” zaproponowała nam wino „Pino Giorgio”? Po upewnieniu się kilka razy czy chodzi o Pino Grigio zostałem poprawiany na „Pino Giorgio”, no nic. Śmieszna historia, gdyby nie nieufni poprosiliśmy, jednak o inną propozycje, nalano nam kieliszek - „wina bezalkoholowego” - czytaj sok! Mało tego- po zwróceniu kelnerce uwagi, która sama nawet nie przeczytała etykiety na butelce, usłyszeliśmy - „jak już nalałam to niech pan spróbuje” - Klient nasz Pan. Dalej czekaliśmy na focaccie, która podawana jest we Włoszech jak u nas chleb czekadełko, 40 minut- przystawka na końcu. Ostatecznie do rachunku, po czym zorientowaliśmy się dopiero w domu został doliczony kieliszek wino-soku 0% w cenie 15pln. Inna historia, kiedy moja córcia, młoda nastolatka, zapewne nie wyglądająca na kogoś kto zostawi wysoki napiwek, postanowiła zjeść szybki deser w restauracji Eatalia. Za wysokie progi. Ogródek wiosna - 4 stoliki zajęte, siedzi sama zaraz przy wejściu, nie sposób jej przeoczyć, próbuje zwrócić uwagę kelnerki, ale w odpowiedzi słyszy „zaraz”, czeka na podanie menu uwaga - 30 MINUT. Ciekawe czy tak samo potraktowano by mężczyznę w garniturze.. W ramach przeprosin czeka kolejne 10 minut na rachunek i dostaje wodę gazowaną na odczepne w prezencie. Mogę wymieniać jeszcze kilka historii z lekkością, które na włoskich przyjęciach będą nie lada anegdotami. Wiele osób ujmą wysokie ceny i „gwarancja najwyższej jakości” ale NON È TUTTO ORO QUELLO CHE LUCCICA, nie wszystko złoto co się swieci.Więcej