Ocena obiadu: Pomidorowa i spagetti średnie. Reszta kompletna klapa. Schabowy zrobiony z kurczaka! zamiast kapusty przysmażanej dostałem bigos! Rosół ma bardzo dziwny smak, dzieci nie chciały go zjeść. Ceny za wysokie jak na takie miejsce. Nie polecam jedzenia w tym miejscu.
Nazwę rzecz po imieniu OSZUSTWO!!! Mieliśmy spędzić miły weekend w Gdańsku, niestety dzięki temu hotelowi się to NIE UDA. Posiadaliśmy rezerwację na ten weekend, lecz coś nas tknęło by zadzwonić i się upewnić. Okazało się, że nie ma nas w systemie. Zaliczka wpłacona, urlop wypisany. Po telefonie do hotelu obiecano, że ktoś się z nami skontaktuje. Niestety czas mijał i nikt nie zadzwonił, więc wykonaliśmy drugi telefon. Po drugiej stronie NIEKOMPETENTA osoba, wykręcała się jak tylko mogła by zrzucić odpowiedzialność z hotelu. Zaproponowała, że znajdą nam miejsce w jakimś innym miejscu niekoniecznie w mieście, niekoniecznie tak blisko plaży. To jakiś absurd!!! Z szefem rozmawiać nie można, z managerem kontaktu brak. Zaliczki NIE CHCĄ ZWRÓCIĆ pomimo, że jest to ich wina. Nie odbierają telefonów z mojego numeru. OSZUŚCI, którzy chcą za wszelką cenę zarobić! Urlop i zaliczka przepadną z powodu niekompetencji osób pracujących tam i procedur jakimi zasłaniają się prowadzący hotel. Nie polecam nikomu tego hotelu! Nie sądziliśmy, że spotkamy się z taką niekompetencją w takim miejscu.…
- Bardzo miła i pomocna obsługa w pensjonacie - Jedzenie zawsze świeże i urozmaicone - Czyste pokoje - Położony w cichym miejscu, przy ścieżce rowerowej - Spędziliśmy miło 8 dni i napewno wrócimy za rok - mała prośba- wprowadźcie do wyboru obiady dietetyczne :) (chodzi o obiadokolacje)
Villa Pascal to miejsce utrzymane w klasycznym polskim klimacie nadmorsko-wczasowym. Wpadłam tu na weekend, tylko na jedną noc w sumie - ale już po tej jednej nocy wiem, że nie wypoczęłabym tu podczas dłuższego pobytu. Rzeczywiście, personel bardzo uprzejmy, zwłaszcza na recepcji. Pani w restauracji nie całkiem dobrze mówiła po polsku i niestety nie należała do tych obrotnych, którzy staną na rzęsach, żeby wymyśleć rozwiązanie (o śniadaniu napiszę za chwilę). Jeśli chodzi o parking: jest kilka miejsc na terenie pensjonatu, ale w sezonie trudno tam o miejsce. Raz stanęłyśmy przy recepcji (blokując jedną z bram, ale pozwolono nam), drugi raz wszystko było zapchane, ale trafiło nam się miejsce na uliczce. W niedzielę któryś z gości, na czas wyjścia do kościoła, zostawił samochód na parkingu blokując innych, ale zostawiając w recepcji numer telefonu, żeby dzwonić jakby co. W sumie zmotoryzowani goście mieli dość tłoczno, ale jakoś dawało zawsze radę. Sam pokój... raczej średni. Windy nie zauważyłam (willa ma dwa piętra) więc trzeba „się wnieść”. Pokój z oknami na uliczkę i bezpośrednim widokiem na parasole rzeczywiście nie gwarantował ciszy, ale - z zatyczkami do uszu - spać się dało. Pogoda się nam trafiła upalna, więc w nocy można było albo spać przy zamkniętych oknach, w ciszy, ale za to z dusznym brakiem tlenu - albo otworzyć trochę okno, wpuszczając tym samym trochę hałasu (i cogodzine bicie zegara). Łóżka przeciętne, dość twarde, poduszki niewygodne (jak ktoś lubi niskie, to niech lepiej weźmie własną, ja w końcu zrzuciłam swoją na podłogę i spałam na płasko). Ale najgorsze to było to, że w powietrzu unosił się niemiły, drażniący zapach. Nie mogłam zidentyfikować co to, aż w nocy mnie olśniło: mocz. Nie jakiś tam stary, zatęchły mocz obrzydliwego żula, ale dość świeży mocz, może nawet dziecięcy. Miałam wrażenie, że ktoś po prostu zlał się w łóżko, kołdra i materac przeschły (oby!), pościel zmieniono, ale zapach został. Mnie zapachy bardzo przeszkadzają, a cudzy mocz już zwłaszcza, więc nie była to miła noc. Śniadanie w niedzielę serwowane jest od 8:00 do 10:00, czyli dość krótko. Poszłyśmy sporo po ósmej - wszystkie stoliki zajęte. Rodzinne tłumy, gdzieś tam parka emerytów, pod oknem jakaś pani nie je, ale siedzi przy pustym stole i tłucze w telefon. Chwila konsternacji - dobra, wracamy, pakujemy się, spróbujemy później. Wróciłyśmy później. Znów tłumy, część (chyba większość) osób tych samych, na pewno ta sama pani po oknem z telefonem. Kręcimy się bezradnie - co tu zrobić...? Czekać? Zjeść na stojąco? Olać i iść gdzieś na miasto...? Pani z obsługi zauważyła nas, rozejrzała się też i zaproponowała żeby dosiąść się do pani z telefonem. Ta propozycja nie wywołała naszego entuzjazmu (trzeba by było za każdym razem wciskać się w róg, bo pani z telefonem siedziała z brzegu, a było naprawdę ciasno między stolikami, zwłaszcza że krzesła miały oparcia „wywinięte do tyłu”, więc zajmowały dużo miejsca). Pani z obsługi wróciła do pracy zajmując się innymi rzeczami, a my stałyśmy na środku, nie bardzo wiedząc, co zrobić. A było trochę wolnego miejsca, jakiś awaryjny stolik spokojnie by się zmieścił.... Pani z telefonem w końcu wyszła, a my zaklepałyśmy stolik. Śniadanie - ok, bez szałów. Przy ekspresie / maszynie z wrzątkiem stały dwa kubki, z czego jeden z muszką na dnie ;) - tak jakoś wszystkiego było na styk. Pieczywo kiepskie - krojony chleb z marketu. Ani śladu „ciepłych minibułeczek”... Widać też, że goście nie do końca zachowują się elegancko: nad stolikiem śniadaniowym wisi, przyklejona do ściany taśmą klejącą, kartka tłumacząca gościom, co oznacza szwedzki bufet: że można jeść ile się chce, ale na miejscu, a jak ktoś wynosi jedzenie, to suchy prowiant kosztuje 30 zł od osoby... Niestety, i to nie pomagało: ludzie potajemnie zawijali kanapki w serwetki, ech. Poza tym w porządku, łazienka czysta, prysznic ok. Do plaży rzeczywiście blisko. Chyba nie wrócę - ze względu na ogólny klimat. No i ten zapach.…
Dwa noclegi może nie dają pełnego obrazu, ale miejsce przyzwoite, czysto, śniadania mogą po kilku dniach okazać się mało zróżnicowane. Wg mojej oceny warunki są dobre. Mieliśmy pokój od strony wejścia, rano mocno było słychać przyjeżdżające samochody dostawcze. Jeśli chodzi o lokalizację bliziutko plaży.
Są Państwo właścicielami tego obiektu lub kierują nim? Warto zacząć nim zarządzać w celu między innymi udzielania odpowiedzi na recenzje i aktualizowania swojego profilu.
Zarządzaj swoim ogłoszeniem